poniedziałek, 31 grudnia 2012

DO SIEGO ROKU 2013

Witajcie!!!
Dziś życzeniowo :-)
Za chwilę północ i rozpocznie się Nowy Rok ........ Naszły mnie refleksje o tym jaki był ten mijający rok? Wbrew modnym ostatnio tendencjom do narzekania był po prostu ......DOBRY...... powiększyła nam się szczęśliwie rodzina, nadal się kochamy, lubimy (a kto się lubi ten się czubi ;-)) mamy przyjaciół i choć nie zawsze jest różowo, RAZEM dajemy radę.

Chciałam życzyć wszystkim DO SIEGO ROKU

A teraz ciekawostka, którą odnalazłam przy okazji:

"Kiedy nadchodzi Nowy Rok, składamy sobie życzenia, mówiąc czasem [do siego]. Na kartkach noworocznych, szyldach sklepowych, na plakatach spotyka się różną pisownię tego wyrażenia: raz łączną, raz rozdzielną. Kłopot ortograficzny wynika z tego, że nie wszyscy rozumieją sens tajemniczego słowa siego.
      Otóż siego jest dopełniaczem dawnego zaimka wskazującego si, sia, sie, który znaczył tyle, co 'ten, ta, to'. Do tej pory występuje on w paru konstrukcjach, np. ni to, ni sio; tak czy siak; taki, siaki i owaki, w staropolskiej, gwarowej formie latoś, co znaczy 'w tym roku', i właśnie w wyrażeniu do siego roku. Z tego powodu musi więc obowiązywać pisownia rozdzielna do siego.
       Dawniej do siego roku było formułką życzeń wigilijnych i dotyczyło dni starego roku. Ludzie łamali się opłatkiem i mówili: do siego roku, co znaczyło 'doczekajmy w zdrowiu tego roku, który nadejdzie'. Dzisiaj powiedzenie to odbierane jest inaczej; życzenia mają związek z całym rozpoczynającym się rokiem.
       Wiemy już, co znaczy do siego roku, i że człon do siego trzeba pisać rozdzielnie, gdyż całość to połączenie przyimka do, archaicznego zaimka siego i rzeczownika roku. Okazuje się, iż trudności ortograficzne z tym związane mieli już nasi przodkowie. Otóż kiedy archaiczny zaimek si powoli zanikał, ludzie zaczęli pisać dosiego (łącznie) albo Dosiego (łącznie i wielką literą) oraz łączyć całe wyrażenie z jakąś... legendarną Dosią, czyli Dorotą.
       Jak pisze prof. Jan Miodek (Rzecz o języku, Wrocław 1983, s. 27-28), "Kurier Litewski" z 11 stycznia 1818 r. zamieścił na łamach historię nadobnej dziewicy, krakowianki  Doroty Trajtlesówny, ktorej zdrowie i dostatki nie opuszczały do późnego wieku. Kiedy w końcu zmarła (było to w Wigilię Bożego Narodzenia), wieść szybko rozeszła się pod Wawelem, a ktoś powiedział przy łamaniu się opłatkiem: "Daj nam, Panie Boże, dożyć Dosiego roku!".
      Z czasem o Dosi Trajtlesównie zapomniano, ale powiedzenie Dosiego roku (w znaczeniu: żebyśmy doczekali w zdrowiu wielu lat życia) podchwycono i rozpowszechniono."
Powyższy tekst zaczerpnęłam ze strony  http://obcyjezykpolski.strefa.pl

Dużo szczęścia i miłości w nadchodzącym Nowym Roku 2013 :-)


Pozdrawiam!

KASIA





piątek, 28 grudnia 2012

Potrzebna pomoc

Witajcie,
Tym razem będzie nieksiążkowo...
Wczoraj szperając w sieci, znalazłam taki wpis:
http://www.wystarczy-mniej.blogspot.com/2012/12/jak-odwirtualizowac-prostote.html#comment-form

Nie znam tych ludzi, ale w obliczu straty której doznali myślę że warto pomóc, tym bardziej, że wydaje się, że są to naprawdę dobrzy wartościowi ludzie.


Pozdrawiam

Kasia

środa, 26 grudnia 2012

Piękno nieoczekiwanego

Witajcie,

Na wstępie chciałabym wszystkim życzyć zdrowych i wesołych świąt Bożego Narodzenia :-)

W końcu udało mi się znaleźć chwilkę czasu żeby utworzyć nowego posta z pierwszą recenzją.....


Na dobry początek zapraszam do przeczytania książki: „Nella. Piękno nieoczekiwanego” autorstwa Kelle Hampton. 


Jest to wzruszająca – oparta na prawdziwych przeżyciach autorki - opowieść o życiu i miłości. Historia rodzącej się miłości matki do dziecka nieco innego niż wszystkie inne dzieci, bo obdarzonego zespołem wad wrodzonych, określanych jako syndrom Downa.
To, że Nelle urodziła się z zespołem Downa jest dla jej rodziny dużym zaskoczeniem.
Opowieść rozpoczyna się, kiedy Kelle – młoda mężatka, matka dwuletniej zupełnie zdrowej dziewczynki Leyney- przygotowuje się do pobytu w szpitalu i przyjęcia nowego członka rodziny. Wszystko zapięte jest na ostatni guzik – ubranka dla małej córeczki, prezenty dla gości...
Coś jednak poszło nie tak, ktoś „zmienił zamówienie” rodziców i Nella rodzi się z dodatkowym chromosomem...
Autorka w książce opisuje swoje wewnętrzne zmagania związane z akceptacją inności nowonarodzonego dziecka, nie ukrywa najciemniejszych myśli jakie targały nią w pierwszych dobach po urodzeniu córeczki, odczuwała ogromny ból związany z utratą własnych wyobrażeń oraz strach przed końcem dotychczasowego szczęśliwego życia.
I choć życie czasem układa się inaczej niż nasze wyobrażenia i plany, matczyne instynkty stopniowo biorą górę nad wszelkimi obawami i młoda mama przekonuje się, że jej dziecko tak bardzo nie różni się od innych dzieci. Kelle stopniowo wychodzi ze swojego azylu, który tuż po porodzie stworzyli dla niej rodzina oraz przyjaciele i zaczyna opowiadać o swoich przeżyciach, o tym jak narodziny drugiej córeczki zmieniły jej sposób postrzegania świata i innych ludzi. Uczestniczy w spotkaniach grup wsparcia. Z czasem dostrzega, że narodziny Nelli to dla niej i jej rodziny ogromne błogosławieństwo, którego nie każdy może doświadczyć. Zaczyna rozumieć, że życie pisze własne scenariusze, a prawdziwy rozwój wewnętrzny jest możliwy właśnie wtedy kiedy stajemy w obliczu trudności.
Kelle Hampton w swojej książce porusza bardzo ważny i uniwersalny temat potrzeby akceptacji, który dotyczy wszystkich ludzi. Potrzeba akceptacji jest jedną z najbardziej podstawowych ludzkich potrzeb, jej zaspokojenie warunkuje rozwój człowieka, wpływa na samoocenę i poczucie własnej wartości. Szczególnie ważne jest poczucie akceptacji u dzieci, to ile tej akceptacji dziecko otrzyma w pierwszych latach życia rzutuje na jego przyszłość. Zastanówmy się, jak często robiąc coś, myślimy co powiedzą o tym inni, jak nas ocenią...

Od książki trudno się oderwać. Jest to historia silnej, wspaniałej kobiety napisana prostym językiem. W opowieści nie brakuje elementów żartobliwych mających na celu ukazanie jak bardzo normalnym człowiekiem jest Kelle Hampton. Autorka nie próbuje się wybielać. Pokazuje, że żyje jak każdy inny upada i podnosi się, jej mąż ciężko pracuje aby utrzymać rodzinę, rodzice rozstali się gdy Kelle była jeszcze dziewczynką. Po przeczytaniu książki czuję się jakbym trochę znała Kelle, jakby była moją przyjaciółką i powierzyła mi pewne swoje sekrety, o których nie mówi się każdemu.

Niestety polskie wydanie, nie należy do najładniejszych – nie zawiera zdjęć, które zawarte są w oryginalnym amerykańskim egzemplarzu, jak również papier pozostawia wiele do życzenia. Tak czy inaczej uważam, że książka warta jest polecenia i przeczytania.

Jednocześnie, przy okazji, chciałabym Wam polecić bloga Enjoying The Small Things, którego autorką jest Kelle Hampton i na podstawie którego powstała książka „Nella. Piękno nieoczekiwanego”
Trzymam kciuki za Nellę i jej dzielną mamę, która obecnie jest w ciąży z 3. dzieckiem.

Pozdrawiam 
Kasia

środa, 12 grudnia 2012

Dobry dzień :-)

Witajcie!
Niesamowite....... Naprawdę to zrobiłam....... założyłam swojego własnego, „prywatnego” bloga......... WOW!!! :-)
A teraz od początku ….........
Dla tych co mnie nie znają: Mam na imię Kasia i jestem mamą dwóch małych czytelniczek Karolinki i Kingusi. Prywatnie kocham czytać i to zamiłowanie chciałabym przekazać moim dzieciom, jak również podzielić się nim z innymi. Mam nadzieję, że ten blog będzie dla mnie szansą na rozwój, poznanie nowych ludzi, motywacją do działania. Jeśli tym, co tutaj powstanie, pomogę choć jednej osobie, to będę bardzo szczęśliwa. Pewnie nikogo (a zwłaszcza innych rodziców) nie zdziwi jak napiszę, że ostatnio, a właściwie już od kilku lat codzienną moją lekturą obowiązkową jest literatura dziecięca. Myślę, że będzie o niej tutaj dużo, ale nie tylko... Postaram się, aby każdy znalazł dla siebie coś miłego :-) Wszelkie uwagi i sugestie dot. prowadzenia bloga mile widziane!!!
Już teraz dziękuję mojej przyjaciółce Izie z Domowego Zakątka za wszelkie rady i pomoc. Iza jesteś nieoceniona :-*

Pozdrawiam wszystkich ciepło w ten zimowy mroźny dzień!

Kasia